Jest i nie jest:1987 r. (fragment)
Rejestrując umowną teraźniejszość, przekazuje kamera wytworzonym przez siebie obrazem sumę kolejnych stanów przeszłego trwania rzeczy uwidocznionych na fotografii. Utrwala przecież nie chwilę obecną, pojmowaną jako punkt na prostej czasu, lecz jakiś jego odcinek, zawsze przemieszczający się w przeszłość. A zatem stająca się fotografia to odbicie obecności i zarazem zaniku konkretnej rzeczywistości, to teoretyczne zaistnienie w „teraz” i praktyczne bycie w „przedtem”. Ale też fotografia jest niepowtarzalnym unicum (niczego nie da się dwa razy zarejestrować w ten sam sposób). Nie przeszkadza to jednak fotografii być pomocną człowiekowi w poznawaniu świata. Skoro bowiem przeszłość służy do poznania teraźniejszości, to służyć temu może także zakorzeniona w przeszłości fotografia. Zwłaszcza, że pozwala ona na stwierdzanie w bardziej ogólnym sensie tego, co stwierdzone zostało przez nią bezpośrednio.
Ogólność konstatacji, jaka ma miejsce w kontakcie ze zdjęciem, jest możliwa dzięki temu, że fotograficzny obraz nie tyle przedstawia jakąś rzecz realną, ile pokazuje jeden z możliwych kształtów wyobrażenia owej rzeczy, tym samym umożliwiając jej idealizację. Tak więc naocznie przedstawiony przedmiot to nie jest lustrzane odbicie, a przedstawienie imaginatywne, które jednak nie może pojawić się bez oparcia w konkretnej odbitce. Wszak obraz przywołany przez widza rekonstruowaniem zawartych w nim wyglądów, ujawnia się tylko wtedy, kiedy istnieje podtrzymująca go w bycie fotografia, rozumiana tu jako konkretna, ukształtowana na drodze optyczno-chemicznych reakcji materialna odbitka fotograficzna, będąca podstawą fizyczną obrazu. A zatem fotografia to to, co jest, obraz zaś to to, co nie jest, lecz bywa. Oznacza to, że fotografia jest dosłownością, która zaświadcza o własnym istnieniu, obraz natomiast, nie istniejący bez fotograficznej podstawy bytowej – niedomówieniem, za każdym razem stającym się inaczej.