Autokreacja mediów:1980 r. (fragment)
Zadziwiające, jak sztuka, nieustannie akademizując się, stale na nowo dąży do samooczyszczenia. Jej rozwój odbywa się w stanie ciągłego konfliktu – polegającego na przymusowej koegzystencji przeciwstawnych interesów. Z jednej strony chęci utrwalenia własnych, oryginalnych zdobyczy, nieuchronnie stających się z czasem dyrektywą. Z drugiej – potrzeby, więcej: konieczności, jeśli uniknąć ma zastoju, ustawicznego przełamywania wytworzonych stereotypów. Te wzajemnie znoszące się i jednocześnie zdane na siebie przeciwieństwa co raz doprowadzają do konfliktu stanu zastanego z proponowanym. Mimo że ten ostatni nigdy nie bywa oryginalnym bezwzględnie, a jest nowym jedynie o tyle, o ile wprowadza istotny walor odmienności, nie tracąc przy tym relacji komunikacyjnej z tym, do czego się odwołuje lub czemu przeciwstawia. Na tej zasadzie to, co w sztuce awangardowe, jest zawsze awangardowym w stopniu ograniczonym. Jako że nigdy nie może dojść, z wyżej wymienionych powodów, do całkowitego zanegowania tradycji kulturowej. Co nie znaczy, że nie należy systematycznie jej się przeciwstawiać.
(...)
Dochodzi jeszcze problem sprawności przekaźników. Problem istotny, jeśli się zważy, że każda transmisja, nawet ta, która dokonywana jest z pomocą najdoskonalszych mediów, mniej lub bardziej transformuje przesyłane informacje. Stąd po okresie entuzjazmu dla możliwości, jakie stwarzają sztuce nowoczesne środki przekazu, takie jak fotografia, film czy video, nastał czas programowego przeciwstawiania się ich wszechwładnemu panowaniu. Dawniejsze dostrzeganie samych zalet mechanicznych i elektronicznych środków przekazu ustąpiło miejsca ich widzeniu realistycznemu. Dla artystów związanych z mec-artem, sztuką technologiczną i konceptualną, czy wreszcie foto-medium-artem, środki te przestały być idealnym sposobem nadawania komunikatów sztuki, stając się narzędziem jak inne ułomnym, instrumentem obarczonym swoistymi wadami, przekaźnikiem przenoszącym obraz w sposób bynajmniej nie „przezroczysty”.
W tej sytuacji postawangardzie nie pozostawało nic innego, jak uczynić z „nieprzezroczystości” foto-mediów kolejny problem twórczy. Związani z nią artyści już wcześniej zresztą zwrócili uwagę na fakt, że nadawane z pomocą tych mediów komunikaty artystyczne cechuje bogate nagromadzenie samosygnałów, mówiących nie tyle o strukturze przekazywanych obrazów, ile o modyfikujących ją zakłóceniach, które są wynikiem szumów powstających w czasie transmisji. I one to właśnie wzbogacają i przekształcają – w pewnych granicach – konwencjonalne doświadczenie. Przy czym każdy taki samosygnał – to nowej kategorii komunikat artystyczny; komunikat mówiący wyłącznie o sobie, będący swoim własnym znakiem. Jak jego forma jest – nierozdzielną od niej – treścią.
(...)
Dzieła artystów związanych z foto-medium-artem charakteryzuje z jednej strony wyzwolenie z indywidualnego stylu, z drugiej – koncepcja pustki, będąca naturalną konsekwencją preferowanego przez nich radykalnego redukcjonizmu. Stąd też formy, jakie prezentują na pokazach, są najczęściej elementarne. Stąd i propozycje – „poza formą”, „po-fotografii”, „zero-obrazu”. Stąd ciągle ponawiane pytania o granice sztuki.
(...)
...nie ma sygnałów „milczących”. Już samo bowiem istnienie jest znaczeniem. Przy czym każdy odbiorca takiego sygnału, współtworząc nowy kształt dzieła, nadaje mu znaczenie dodatkowe.
Jerzy Olek, Autokreacja mediów, „Opole”, 5.1980 r.